Według niektórych jest sposobem na kryzys przedrozwodowy i uniknięcie podjęcia tej trudnej decyzji. Według innych – tylko odwleka ją w czasie. Co nam da mediacja z udziałem eksperta i czy warto inwestować w nią czas, emocje i pieniądze?
[wp_ad_camp_1]
Przede wszystkim należy pamiętać, że mediacja to nie terapia. Jest krótkotrwała i nastawiona na szybki efekt: rozwiązanie konfliktu oraz wypracowanie planu i zasad dalszego współdziałania. Kryzys małżeński to bowiem często nie tylko różnica zdań, ale i brak poszanowania godności, prowadzący do przemocy. Podczas mediacji można więc działać profilaktycznie, ale również ustalić warunki rozwodu czy opieki nad dzieckiem.
Profilaktyka ma sens wtedy, gdy sprawy nie stanęły jeszcze na przysłowiowym ostrzu noża. Moderator jest osobą, która bez emocji może zebrać informacje z obu stron, ale nie zaproponuje im od razu cudownych rozwiązań – poszukiwanie zgody zawsze należy do zwaśnionych. Mediator jedynie zadaje pytania, które uwidaczniają błędy w oczekiwaniach czy wskazują możliwą płaszczyznę porozumienia.
Mediacja może być też skuteczna wtedy, gdy jeden z małżonków wniósł pozew o rozwód, by „postraszyć’ partnera, co wbrew pozorom dość często się zdarza. Podczas próby pojednania szuka się przyczyn frustracji związkiem. W przeciwieństwie do terapii nie koncentruje się na elementach z przeszłości, a konkretnych zachowaniach, które mogą przełożyć się na trudności we wzajemnym, codziennym obcowaniu. Czasami to jedyna okazja, by po raz pierwszy w obecności partnera wypowiedzieć swoje wszystkie oczekiwania.
Mediacja przed rozwodem
Całkiem inne założenia ma mediacja ukierunkowana na ustalenie warunków rozstania. Chodzi o to, by rozstać się z klasą, unikając sądowej przepychanki np. o zgromadzony majątek. Ważne jest też ustalenie zasad opieki nad dzieckiem, które – niestety – często jest emocjonalną kartą przetargową na sali sądowej. Ma to tym większą wartość, im młodsze są dzieci, które jeszcze nie rozumieją zaistniałej sytuacji.
Mediacja pomaga też w późniejszych kontaktach pomiędzy małżonkami. Bez sprawy rozwodowej, która na nowo budziła złe emocje i bez wzajemnych animozji, spotkania w przyszłości mogą być pozbawione złośliwości. Podczas mediacji można bowiem ustalić wszystkie szczegóły rozwodu: fakt czy ma być orzeczona wina jednej ze stron, kto będzie opiekował się dzieckiem, w jakim zakresie będzie mogła spotykać się z nim druga strona, jaka będzie wysokość alimentów czy podziału majątku wspólnego.
Mediator potrafi skupić się na szczegółach i ustalić z małżonkami detale, o których sami mogą nie wiedzieć, a które w późniejszym czasie bywają zarzewiem konfliktów. Ustalić przecież trzeba nie tylko w jakie dni oraz weekendy kto będzie opiekował się dzieckiem. Ważne są też godziny, konkretne plany co z dzieckiem w wakacje, ferie, dokąd pojedzie na święta? Takimi szczegółami często sąd się nie zajmuje, a przy braku dobrej woli trudno później o kompromis. Lepiej więc ustalić wszystko od razu.
My nie poszliśmy do żadnego mediatora, ani psychologa, ale do znajomego prawnika – przyjaciela rodziny. Powiedział krótko: będzie niezgoda, będziecie się szarpać, potrwa to długo i nikt nie będzie zadowolony. A jak jesteście zdecydowani to tu i teraz dzielimy wszystko i załatwione.
I tak zrobiliśmy – trochę z zaskoczenia, ale może i dobrze, bo nikt nie próbował kombinować i przeciągać liny.
To mieliście szczęście, albo klasę…. U nas też tak miało być, ale skończyło się w sądzie. Potem pozew o alimenty, kolejni prawnicy, odwołania. Na koniec jeszcze okazało się, że koszty rozwodowe ponosimy po połowie, a uzbierało się po ponad 3 tys. na głowę. Sam podział majątku był dużo tańszy.
Polecam jednak ustalenie wszystkiego przed rozprawą, bo jeśli tak nie zrobicie, to wpadniecie w wielkie koszty. Rzeczoznawcy, przepychanki, odwołania, prawnicy – tylko papugi na tym skorzystają, a wy zostaniecie z okrojonym majątkiem.
A ile kosztują takie usługi? Bo mi kobieta zaśpiewała 500 zł za jedno spotkanie, to jej od razu podziękowałem. Tyle to nawet adwokat nie bierze… Ech te warszawskie stawki
Mediacja nie musi być z jakimś drogim profesjonalistą. Weźcie jakiegoś w miarę neutralnego i rozsądnego znajomego, najlepiej prawnika, ale jak się nie da to trudno. U nas zrobiliśmy podobnie – oboje spisaliśmy na kartkach co jest do podziału i jaki podział proponujemy – bez tekstów dlaczego i td.
Kolega zebrał, dwa dni analizował i przedstawił propozycje rozbieżnych punktów – wyszło prawie po równo, a kolega dostał od każdego po dobrym winie i po sprawie. Krótko i na temat.
Macie szczęście jeśli macie do czynienia z rosądną druga stroną 🙂 Niestety, jeśli druga strona chce tylko utrudniać wszystko, co się da, wszystko staje się dużym problemem. Ja niestety mam do czynienia z psychopatą, który prowadzi podwójne życie i mu to odpowiada do tego stopnia, że o rozwodzie nie chce słyszeć, ustalić też niczego nie chce…
Nas sąd po pierwszej rozprawie wysłał do poradni psychologiczno-pedagogicznej bo nie potrafimy ze sobą rozmawiać, celowo sędzina nie przerywała nam podczas „spowiedzi” bo chciała poczuć nasze wzajemne relacje. I stwierdziła, że nas nie rozwiedzie bez wizyt u psychologa, bo nie umiemy się porozumiewać i tak samo będzie w kwestii dzieci. Dlatego mamy iść na kilka wizyt i za 4 miesiące kolejna rozprawa. Dodam, ze i ja i mąz walczymy o stałą opiekę nad dziećmi bez ograniczania praw rodzicielskich i bez orzekania o winie. Ciężka i długa rozprawa przede mną.